RRX, 2000
„Wielka Niewiadoma” to klasyka. Niewątpliwie. I to nie byle jaka. To jedna z niewielu klasycznych pozycji polskiego rapu, którą mogę z czystym sumieniem obiektywnie ( mimo, że recenzja to subiektywna forma wypowiedzi, ale wiecie chyba o co mi chodzi) recenzować. Właściwie, oprócz debiutu JedenSiedem, materiałami wydanymi do końca XX w., trzymającymi równy, wysoki poziom są tylko świetne „Światła miasta” oraz śląskie produkcje Kalibra 44 i Paktofonikii. Pewnie teraz od razu polecą hejty: „co? takie coś porównywać do PFK?!”. Cóż, żadna „Kinematografia” i tym podobne rzeczy nie wywołują na mnie takiego wrażenia jak longplay białostockiego zespołu, tworzonego przez Piha i Tymiego. Wiem, że ten pierwszy ma dziś tylu (psycho)fanów, co hejterów. To co może u niego razić obecnie to barwa głosu i zbytnie przechwalanie się (brudna bragga). Jednak jak ta sprawa wyglądała w 2000 roku?