poniedziałek, 16 kwietnia 2012

Miłe objawienie - "Bokser" Tomasza Blachnickiego

Polska, 2011

Wczoraj telewizja TVN zaserwowała widzom powtórkę filmu fabularnego pt. "Bokser". Produkcja ta opiera się na prawdziwej historii - jej kanwę stanowi część życia znanego boksera Przemysława Salety. Nie pisałbym o tym tutaj, gdyby nie poziom tego filmu, który jak na polskie warunki jest naprawdę wysoki.

Wielki plus tego filmu to na pewno dobór ról. Szymon Bobrowski sprawdza się świetnie, odtwarzając postać pogubionego i rozdartego między życiem prywatnym a zawodowym sportowca. Tą samą skalą należy oceniać występ Anny Przybylskiej, która zagrała Ewę - pierwszą żonę polskiego boksera i matkę jego córki Nicole. Warto też odnotować drugoplanową rolę Krzysztofa Kiersznowskiego, będącą dodatkowym smaczkiem i atutem projekcji.

Jednak nie kreacje wyżej wymienionych aktorów najbardziej wpływają na pozytywny odbiór "Boksera". Otóż, najbardziej urzekł mnie uniwersalizm zaprezentowanej historii. Naprawdę uwierzyłem, że można w Polsce zrobić coś więcej niż kiczowate komedie romantyczne, trudno zrozumiałe nawet dla rodzimego (nie wspominając o światowym) audytorium martyrologiczne dramaty czy też tak ambitne, że aż do bólu nudne "wielkie kina". W końcu każdy przeciętny, nie będący socjopatą, pełnosprawny umysłowo mieszkaniec każdego zakątka globu dostrzeże wrażliwość, empatię i wzruszy się choć troszeczkę, widząc naszego polskiego "Boksera" (lub też zwyczajnie boksera).

I mimo, że to nie jest nic prawdziwie ambitnego, ten film nie powinien przejść niezauważony. Liczy się to, że potrafimy dotrzeć do globalnego widza, o czym świadczy choćby nagroda w kategorii najlepszy film fabularny w konkursie Los Angeles Movie Awards 2012. Kolejnym sukcesem na tej imprezie była wygrana Krzysztofa Boronia za najlepszy montaż. Jak najbardziej zasłużona zresztą. Tego czego brakowało w wielkich dziełach naszej kinematografii (patrz - "Dług"), czyli dobrego sklejenia ujęć, dostajemy tutaj. Reżyser Tomasz Blachnicki spisał się tak jak należy. I może brakuje jego dziełu jeszcze wiele do porównywania z amerykańskim "Zapaśnikiem", jednak trzeba się z "Boksera" cieszyć.


Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz