Grill-Funk Records, 2011
Człowienia i Shota polubiłem od pierwszego odsłuchu. Obaj panowie pokazali się z dobrej strony na swoich solówkach oraz na featuringach tu i tam, stawiając zawsze na treść, przy jednoczesnym uszanowaniu formy. Nie są to jacyś super-mega-hiper MC's, których każda zwrotka wywołuje ciary na plecach. Nie są jakimiś efekciarskimi typami - i to właśnie mi się w nich podoba. Dzięki temu czuję, że ich rap jest szczery, autentyczny. Po wspólnej płycie mieszkańców Dolnego Śląska nie oczekiwałem fajerwerków, liczyłem na album przyjemny, trochę dający do myślenia, a zarazem solidny, choć nie genialny. I raczej się nie przeliczyłem.