poniedziałek, 17 stycznia 2011

Molesta "Nigdy nie mów nigdy" - recenzja


Powrót Molesty nastąpił po sześcioletniej przerwie. Sam tytuł albumu dementuje pogłoski jakoby Molesta miała rozpaść się na zawsze po wydaniu CD pt. "Taka płyta..." . I trzeba przyznać, że to powrót na wysokim poziomie.

Molesta to pionierski zespół. Polska scena zawdzięcza mu bardzo wiele, niektórzy uważają "Skandal" za pierwszy stricte hiphopowy album w naszym kraju, a jeszcze większa liczba ludzi zaczynała przygodę z rapem właśnie od niego. Wpływ tej produkcji obrazuje ogromna liczba follow-upów i cutów, odnoszących się do "Skandalu" , na innych albumach. Molesta Ewenement płytą "Nigdy nie mów nigdy" z 2006 roku ugruntowuje swoją sillną pozycję na rodzimej scenie.

"Nigdy nie mów nigdy" zaczyna się szybkim, bangerowym utworem pt. "Powrót" , już na nim słyszymy bardzo dobry bit, wyprodukowany przez Fuso i bezkompromisowy styl Włodiego i spółki. Trzeba przyznać, że produkcja trzyma poziom od początku do końca. Największą uwagę jednak przykuł track nr 7, z gościnnym udziałem Eldo i Pjusa. Refleksyjny ton i ciekawe, złożone brzmiennie idealnie łączą się, dając kawałek, który można puścić sobie chłodnym lub/i deszczowym późnym wieczorem. Do tego świetna zwrotka reprezentanta 2cztery7 i niemal równie dobra Elda.

Tematyka raczej ta sama co zwykle- uliczne życie, opowieści o nim, o swojej przeszłości. Molesta przyzwyczaiła nas do tego, jednak robi to w sposób bardziej dojrzały. Wspomniany wcześniej bezkompromisowy styl, wiarygodność w tekstach, goście - oprócz wspomnianych Elda i Pjusa, jest jeszcze Miodu z Jamala, nawet dobrze wypadający w refrenach, Setka (świetny wokal w "Mam to przed oczami" , Koras czy Socha - to atuty tej płyty. Wadami są braki w technice u raperów, którzy zawsze jednak stawiali na merytoryczną wartość płyty i podobne tematy, ale to taki uliczny, hardkorowy styl.


Poziom muzyczny: 75%
Poziom skillsów: 50%
Poziom tekstowy/przekazu: 80%
Ogólny poziom: 70%



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz