środa, 19 stycznia 2011

Pezet&Małolat "Dziś w moim mieście" - recenzja


Koka Beats, 2010


1."Pezet/Małolat (Intro)"

2."Zaalarmuj"

3."Dziś w moim mieście" (gościnnie Grizzlee)
4."Jestem sam"
5."Nagapiłem się" (gościnnie Małpa)
6."Gdzie byśmy dziś byli"
7."Koka" (gościnnie VNM)
8."Co by to zmieniło" (gościnnie Molesta Ewenement, Grizzlee)
9."Dopamina"
10."Hip Hop robi dla mnie" (gościnnie Fabri Fibra)
11."Odkąd ostatnio gadaliśmy" (gościnnie Diox)
12."Tak łatwo było"
13."Chciałbym uciec stąd (Outro)"

Na wstępie zacznę od wymienienia największej wady tego albumu. „Dziś w moim mieście” nie jest „Muzyką poważną 2” , „Muzyką poważną vol.2” , Muzyką poważną: Sequel”. Oprócz kilku nikłych przypadków, nie ma w nim tego znakomitego, „poważnego” klimatu, zatem nie warto nawet słuchać tej produkcji braci Kaplińskich. Oczywiście, najlepiej tkwić w tym samym miejscu, powielać sprawdzone schematy, iść na łatwiznę. I wiadomo, bity muszą być poskładane z sampli, inaczej katastrofa, hiphopowa ekskomunika. Po co robić coś nowego, skoro stare jest dobre? Ba, nawet wyśmienite. Tylko jeden kawałek dobry, bo nagrany na , a jakże, klasycznym bicie Returnersów. Albo i nie, w końcu Małolat podpieprzył z jakiejś książeczki teksty, które wykorzystał w swojej zwrotce. I co?! Ten punch o duszy to follow-up?! No chyba sobie żartujesz, ty, ty, ty… brak słów. Do tego tylko koka, koka, koka – sprzedali się! Cholerni mainstreamowi gracze, lepiej posłuchać Mozarta – on nie nawijał o ćpaniu, chlaniu, pierdlu i sukach, a co najważniejsze był klasyczny.
Tak właściwie mógł pomyśleć przeciętny słuchacz polskiego rapu, który myśli, że wszyscy w tej branży dotąd robili oryginalne rzeczy, jeśli chodzi o teksty. Lecz jak powiedział Smarki: „Rap z polskich podwórek – trochę kopii, trochę powtórek”. Kopiuje się amerykański rap, ale i literaturę polską i zagraniczną ( patrz Eldo - Żyję dla takich chwil kiedy bierzesz haust powietrza i krzyczysz <<chwilo proszę, bądź wieczna>>” – „Faust” Goethego). Wiadomo, że Małolat zerżnął z książki Łysiaka może trochę za dużo, ale to chyba daje do myślenia, że rap jest pełen nawiązań do innych dziedzin sztuki, np. literatury. Może warto więc zabrać się za czytanie?
Syntetyczne bity? Cóż, nie podobają się każdemu. Sampling jest obecny w polskim rapie od początku, nic dziwnego, że wielu nie potrafi obejść się bez niego. Aczkolwiek, na płycie duetu Pezet&Małolat elektroniczne brzmienie, które zawdzięczamy Donatanowi, Szczurowi, DJ’owi B, ale przede wszystkim Czarnemu z HiFi Bandy, jest bardzo wyraziste, jak i zgrabne muzycznie. Obaj raperzy sprawdzają się na nim bardzo dobrze, szczególnie Pezet, niesamowicie zmieniający prędkość nawijki, bawi się flow, dając wysoką jakość rapu. Jego młodszy brat, mający na koncie do tej pory tylko jeden, legalny album, też wypada dobrze. Nie tak jak starszy Kapliński, ale i tak utrzymuje wysoki poziom, doszlifowując flow.
Wiedziałem, że na tej płycie Małolat będzie mówił, że siedział we więzieniu, a Pezet nawijał o swoich błędach z używkami i kobietami. W tematyce nie ma ani krzty nowatorstwa, co de facto nie jest plusem. Mimo tego, bracia opowiadają o sobie w taki sposób, że chce się ich słuchać wielokrotnie.
Na płycie jest wiele świetnych kawałków, zaczynając od „Zaalarmuj” , przez „Jesterm sam” , itd., aż do samego końca. Fakt, najlepiej wypada „Nagapiłem się”, z solidnym, gościnnym udziałem Małpy. Goście ogólnie zaprezentowali wysoki poziom, z małym wyjątkiem Grizzliego, który idealnie pasuje do refrenów, jednak jego zwrotka w „Dziś w moim mieście” mogłaby się nie pojawić. VNM w „Koce” przy gospodarzach albumu wypada dość blado, ale nie psuje całego utworu, co nie raz udało mu się zrobić. Ciekawym urozmaiceniem jest występ włoskiego rapera Fabri Fibra. Pozostali goście – Molesta i Diox – trzymają fason. Kawałek „Dopamina” daje taką dawkę energii, że można poczuć nagłe nagromadzenie się dużej ilości tytułowego hormonu. Opozycją do niego jest ostatnia pozycja na trackliście, która mówi o samotności w tłumie. Pezet w tym solowym utworze brzmi bardzo przekonywująca. Często słuchacz słyszy refreny złożone z cutów, co również jest ciekawym urozmaiceniem. Wypada jeszcze napomknąć, że Pezet używa podobnych efektów muzycznych, co na „Muzyce Emocjonalnej”. O ile tam mogło to denerwować, tutaj jest na plus. Duetowi Pezet&Małolat należy podziękować za tę solidną, newschoolową płytę.

Poziom muzyczny: 75%
Poziom skillsów: 90%
Poziom tekstowy/przekazu: 65%
Ogólny poziom: 75%


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz