sobota, 12 lutego 2011

Warszafski Deszcz "Nastukafszy"

R.R.X., 1999

W 1999 roku hip-hop w Polsce nie był jeszcze w pełni rozwinięty, a najlepsze lata miał dopiero przed sobą. Wydawane materiały nie posiadały najwyższej jakości, podkłady szumiały, raperzy używali prostych, czasownikowych rymów. Mimo to, a może dlatego, klimat jaki mają pierwsze hip-hopowe albumy, dziś zdaje się być czymś niepowtarzalnym. Pewnie jest tak, ponieważ fani rapu z wielką ochotą powracają od korzeni ukochanego gatunku muzyki. Raperzy tworzący dziś też bardzo często w swoich kawałkach przenoszą nas od okresu sprzed 2000 roku, posługując się follow-upami, a także cutami, wydobywanymi z kolei przez DJi. Zarówno te, jak i tamte w dużej ilości nawiązują do albumu Warszafskiego Deszczu pt. „Nastukafszy”.
Tede i Numer Raz wyróżniali się od innych, pierwszych raperów w Polsce. Choć, to „SkandalMolesty dziś jest świętością nadwiślańskiego rapu, „Nastukafszy” poziomem przewyższa go przynajmniej o jeden level. Przedstawiciele WFD dysponowali na swoim materiale o wiele lepszą techniką niż wcześniej Włodi i Vienio. Oprócz tego, zwrotki Tedeusza i Raza są bardziej spójne logicznie, a rymy na nich, mimo, że często czasownikowe, nie wydają się być aż tak bardzo wymuszone.
Niektóre utwory przetrwały próbę czasu i dziś, mimo minionych lat, wydają się równie świeże co po premierze albumu, który je zawiera. Należą do nich np. „Nie mów mi o umieraniu”, „Aluminium”, „Re-Relaxuje” czy świetnie rozpoczynającego płytę „Oficjalnie przy mikrofonie”. Jednocześnie są to kawałki o dobrej jakości, nawet gdy patrzy się z perspektywy dzisiejszych dni.
Jeśli chce się być ekspertem od polskiego rapu, trzeba znać zawartość krążka „Nastukafszy”. To klasyka, z świetnym, oryginalnym klimatem i stylem Numera Raza i Tedego. Ci, którzy dziś zarzucają temu drugiemu komercyjność, powinny posłuchać albumu Warszafskiego Deszczu choćby po to, żeby usłyszeć jak warszawiak mówi, że ma na melanż 8 złotych. Myślę, że naprawdę warto zapoznać się z materiałem, nawet jeśli żadne sentymenty czy świętość klasyki kogoś nie interesują. To po prostu kawał dobrej muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz