sobota, 5 marca 2011

A'la Podsumuj se dekade


Miniona dekada przedstawiona w bardzo, bardzo krzywym zwierciadle

Minęła kolejna dekada – jakże marna dla polskiego rapu. Wszak, „Skandal” i „Światła miasta” już się do niej nie kwalifikują. Więc lipa. „Vanitas vanitatum, et omnia vanitas”.
Cóż można powiedzieć o muzyce hip-hopowej w minionym dziesięcioleciu? Zmieniała się jak kameleon.
 Najpierw była klasyczna, następnie poważna, potem rozrywkowa, aż w końcu emocjonalna. Taka ewolucja trwałaby nadal, gdyby nie Eldo, który w międzyczasie rzucił: „nie pytaj mnie o nią”. I tak to się skończyło. W porządeczku, Leszku, w porządeczku. Taki ważniak, a złodziej. Tak, złodziej. To przecież on chciał ukraść alfabet, ale na szczęście znalazł się świadek z przypadku i szatańskie plany warszawiaka nie wypaliły.
Wypaliły za to dzieciaki mnóstwo jointów, gdy znalazły się w strefie jarania i rymowania. Jednak, jak to często bywa, co dobre szybko się kończy, a wszystko zostaje zgonione na najmłodszego. Oberwało się Małolatowi, który z kolei nie wygląda jak Smarki, choć wystarczyło tylko się spytać, czy można na legalu. Peja zapytał i miał luz.
Luzik, arbuzik… A, nie to. Dobra. Dekada pokazała też kilka fenomenów, które dawały efekt, ale później stawały sam na sam z outsiderami. Szybko zaobserwowano, że oprócz nich są też osoby bardziej zamotane, niewiedzące nawet gdzie są. Nic dziwnego – to oznaczało koniec żartów w świecie absurdu i nonsensu. Była to w zasadzie naturalna kolej rzeczy.
Naturalnie, można było pograć w tetrisa, co po czasie odbierało się tak dwuznacznie jak ten artykuł. Inną rozrywką był jazz, słuchany w wolnych chwilach. Szkoda tylko, że pewien łodzianin chciał być ostry w smaku jak Tabasko, a skończył, będąc tępy jak moja nieużywana siekiera. Cóż, przecież mieliśmy to jak w banku.
W banku wiadomo – hajs, hajs, hajs, Tede ma łeb i powrócił z Razem, a pieniądze spadły niczym deszcz – jaki, chyba wiecie. Tedeusz w ogóle jest zajebisty, bo kto wpadłby na pomysł, żeby wydać płytę w 3D ( nie chodzi o Wałbrzych)? Ach, te Jacusie… Ten drugi z WLKP także był obrotny i zaczął hulać po Vivie. To nie spodobało się jakiemuś typowi, który robił swoje zapiski. Mniej poczytne notatki wyrzucił do kosza na Centralnym, gdzie ściany malował Eldoka. Lesiu wyjął kartki i przywłaszczył ( mówiłem już, że to złodziej), używając ich 5 lat później przy tworzeniu płyty, którą non stop jarają się dzieciaki z forum.
Co tam jeszcze się wydarzyło w ciągu tych 10 lat? W pizdu poszło JedenSiedem, w końcu nagapiliśmy się już dość na krew, pot, spermę i łzy. Leszek Kaźmierczak ( ten złodziej) pojechał razem ze swoim kompanem Jotuze w podróż, następnie w kolejną, ale obaj wrócili już osobno. Któryś z rodziny kretów poddał się badaniu na IQ, dowiedziawszy, że ma jedno życie. Ciekawy przypadek zaobserwowano w Toruniu – teoria Darwina zmieniła kierunek działania i człowiek z powrotem stał się małpą. W tym samym czasie dokonano zamachu na przeciętność, przy czym niejednokrotnie doszło do spotkań, zwanych pysk w pysk. To spowodowało, że nagrania słały się mroczne, a wystraszeni raperzy zamurowali drzwi w domach, nie wydając wielu albumów, które nie miały sobie równych, w następnym roku. Mimo to, 2010 był równie interesujący jak poprzednie lata. Donald Tusk bardzo się zawstydził, gdy wyszło na jaw, że w Kielcach powstało alternatywne źródło energii, ratujące innych. To było strzałem w dziesiątkę i podniosło jeszcze bardziej poziom fejmu  stolicy woj. świętokrzyskiego. W Łodzi też wiele się działo – Ostremu ciągle było mało, mimo platynowej płyty i przekonał on brata Przebitego-Na-Wylot do kradzieży zapalniczek. Jednak i to nie do końca się udało. Adaś, wkurwiony bardziej niż Małolat na pogoni, krzyczał, że rap jest muzyką tylko dla dorosłych. To okazało się doskonałym żartem, wspaniale podsumowującym pierwszą dekadę XXI w.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz